piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 32

       Następnego dnia Elena, Chuck, Din, Bree oraz Alison siedzieli w salonie. Każdy oprócz Eleny krzyczał na wampirzycę z powodu jej ostatniego wyczynu. Nie mogli zrozumieć dlaczego chciała się zabić. Gdy atmosfera zrobiła się bardziej spokojniejsza Bree zapytała:

- Skoro zdobyłam kulę i mam odpowiednie zaklęcie to w każdej chwili możemy jechać do Salem tylko najpierw muszę pojechać z kimś do mojej znajomej czarownicy .

- To dość daleko. Musimy zebrać najpotrzebniejsze rzeczy i ustalić kto jedzie. A ja muszę jeszcze… porozmawiać z Elijahą- powiedziała Alison po czym wtrącił się Chuck:

- Spory kawałek drogi, bo Salem jest stanie Massachusetts, ale zdążymy wszystko przygotować skoro musisz z kimś jechać do drugiej wiedźmy.
- Nigdy nie myślałam, że wampiry i czarownice istnieją. Zawsze uważałam egzekucje w Salem za fikcje.- Elena po raz pierwszy zawarła głos na co Bree:
- Jak każdy człowiek uważasz a raczej uważałaś to za fikcję. Ale to zdarzyło się naprawdę. Proces czarownic dokonano w 1992 roku. Jednym z najbardziej znanych aspektów Salem jest jej historia zarzutów o czary, która rozpoczęła się z Abigail Williams, Betty Parris i ich znajomych, bawiących się szklaną Venus i jajkami. Salem osiągnęło dalszy rozgłos jako miejsce procesu Dorthy Talbye, gdzie chora psychicznie kobieta została powieszona za zamordowanie córki, ponieważ w tamtych czasach w Massachusetts nie rozróżniano między szaleństwem i zachowaniem przestępczym.
- Jak to? Mówiłaś, że zginęło tam 100 czarownic. – powiedziała Elena
- W egzekucji zginęło 20 osób: 13 kobiet i 7 mężczyzn, ale tak naprawdę na tej ziemi zabito 100 osób, dlatego też ziemia ma dużo energii , którą może przekazać innej czarownicy…
- Czy to jest bezpieczne ? – przerwała Alison i następnie powtórzyła pytanie:
- Czy to jest bezpieczne dla ciebie?
Czarownica chwilę się zawahała po czym udzieliła odpowiedzi:
- Ależ oczywiście? No to kto tym razem chce jechać ze mną do Karen? Po powrocie od niej od razu wyruszymy do  Salem.
Rękę w górę podniósł Chuck i powiedział jakby był małym dzieckiem:
- No dalej pozwólcie mi jechać.
Alison powiedziała po krótkim zastanowieniu:
- Ja powinnam zostać.
Chuck już chciał coś powiedzieć, że jeżeli to przez niego to on może zostać, ale wampirzyca nie dało mu dojść do słowa :
- Klaus po tym incydencie będzie miał się na baczności. Zorientuje się, że jest coś nie tak jeśli zniknę na kilka dni, dlatego powinnam zostać.
W tym momencie do salonu weszli Blair i Tyler, którzy zaczęli przysłuchiwać się rozmowie. Blair od razu wykrzyknęła :
- W takim razie ja z Tylerem pojedziemy.
- Ja nie mogę – powiedział chłopak a zaraz potem dokończył :
- Muszę jechać do mojej babci, bo jest w szpitalu. Muszę ją odwiedzić i sprawdzić jak się czuje.
- Kochanie dlaczego mi nie powiedziałeś wcześniej? Mogłabym jechać z tobą i poznać twoją babcię, ale skoro już zaoferowałam swoją pomoc Alison to…
- Blair będzie jeszcze okazja być poznała moją babcię i wierz mi szpital nie jest dobrym miejscem na rodzinne spotkania.
Elena w tym momencie wyszeptała Chuckowi do ucha, aby został w mieście to spędzą razem więcej czasu. Wampir uległ jej namowie i powiedział :
- No to pojedzie Blair, Bree oraz Din. Jeśli tylko chcesz bracie- to ostatnie zdanie skierował do młodszego Salvatore, który od razu śmiejąc się odpowiedział:
- Mogę jechać, ale kto przed chwilą jęczał jak małe dziecko, że chce pojechać?
- Yyyyy…. Ty- odpowiedział Chuck
        Każdy zaczął się śmiać. Alison pomyślała’’ No to chociaż to mamy ustalone’’ Następnie poszli do swoich pokoi a Blair i Tyler zabrali Bree na spacer. Alison jak zwykle, gdy była smutna siedziała na łóżku patrząc się w ścianę. Do drzwi zapukał Din. Wampirzyca nie odpowiedziała, gdyż nie miała ochoty z nikim rozmawiać nawet z Dinem, który to zignorował i wszedł do jej sypialni. Następnie położył się obok dziewczyny i zapytał:
- Co się dzieje?
- A co ma się dziać?
- Bree wymyśliła sposób na zabicie Klausa a ty nawet nie okazałaś żadnej oznaki szczęścia.
- Obiecuję, że jeśli to się uda to będę skakać z radości albo nawet każdą osobę w mieście uściskam.
- A czemu nie zacząć od teraz?
- Bo nie mogę znów robić sobie złudzeń. Nie chce mieć nadziei na coś co może się nie spełnić. A po za tym martwię się.
- Czym?
- Wiesz bardzo polubiłam Elijahe…
- Bardzo bardzo? – przerwał jej
- Bardzo, ale nie tak bardzo abym odkochała się w Chucku. Boję się, co się stanie w dniu, gdyby plan Bree się udał. Nie chcę nawet o tym myśleć. Stanie po mojej stronie czy po swojego brata? Wiem, ze nie mogę stawiać go pod takim wyborem, ale ….
- Ale chyba będziesz musiała Ali, ponieważ możemy mieć do załatwienia dwóch pierwotnych a nie tylko jednego.
- Co? Nawet jeśli stanąłby po stronie brata i zabilibyśmy Klausa to on nas nie skrzywdzi. Nie zabijemy Elijahy.
- A co jeśli będziemy musieli? Co jeśli nie pozostawi nam wyboru?


- Nie…



Na samym początku chciałam was przeprosić za tak długą nieobecność. Kilka dni nie miałam dostępu do internetu i jeszcze byłam na Mazurach. Wiem, że ten rozdział nie jest za bardzo ciekawy, ale obiecuję, że następny będzie zdecydowanie lepszy.Głosujcie w ankiecie na ulubionego bohatera, bo jestem ciekawa jaka postać jest najfajniejsza dla was. Możecie też zajrzeć do zakładek pod szablonem.

7 komentarzy:

  1. No no, jest coraz lepiej. Choć mogłabyś wprowadzać więcej opisów.
    Pozdrawiam Justyna

    OdpowiedzUsuń
  2. Za krótkie! I jest kilka zdań trochę pozbawianych sensu, ale po za tym rozdział świetny - jak zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki fajny blog! Mega... ; ]]]
    A historia oryginalna... i bardzo ciekawa, czekam na ciąg dalszy. :>
    __________________________________________
    Zapraszam do siebie:
    http://cynamonowakolysanka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. kilka zdań było bez sensu, troche powtórzeń i błędów, ale tak to świetnie ide dalej czytać

    OdpowiedzUsuń
  5. Krótko...:(
    No, ale wybacze, bo zapewne kolejne będą dłuuuuższe..;)
    Czytam dalej.:)

    OdpowiedzUsuń