piątek, 27 września 2013

Rozdział 39

     Wampirzyca spacerowała w parku. Mijała kobiety prowadzące wózki a w nich śliczne niemowlęta. Nagle zatrzymała się, bo sto metrów od niej stała Elena. Dziewczyna podeszła bliżej i powiedziała:
- Przychodzę w pokoju.
- Czego chcesz?- usłyszała w odpowiedzi
- Chciałam przeprosić za wszystko co zrobiłam. Wiem, że tego nie da się wybaczyć…..
- Masz rację. Nie da się.
- Wiem, że dowiedziałaś się o zaklęciu.
- Jesteś egoistką Eleno. Myślisz tylko o sobie. Toleruję to tylko dlatego, że zależy mi na nich i chcę, aby mogli zacząć od nowa.
-Zapewne słyszałaś również, że wyjeżdżam. Gdy czar zacznie działać mogłabyś być z Chuckiem. On zawsze coś do ciebie czuł. Może ty podarowałabyś mu szczęście.
- Nawet o tym nie myślałam, aby z nim być. Masz rację wiele nas łączy, ale to nie jest miłość z jego strony .-przez chwilę się zawahała a potem dokończyła- Mam prośbę?
- Jasne. Co tylko chcesz.
- Co tylko chcę? Ciekawa propozycja? Chciałabym, abyś skoczyła z mostu, ale nie taka jest moja prośba. Chcę, aby Bree zaczekała jeden dzień z zaklęciem. Muszę porozmawiać z Chuckiem.
- Ok. Wiesz on ma rację, że jesteś najsilniejszą osobą jaką kiedykolwiek spotkał.  – powiedziała to po czym minęła wampirzycę i chciała odejść, ale Alison ją zatrzymała:
- Elena wiem, że nie powinnam tego mówić, ale musisz o tym wiedzieć . Wtedy, gdy jechałaś do rodziców i miałaś wypadek to Din cie wyciągnął z samochodu.
-Dziękuję- odpowiedziała po chwili bardzo zaskoczona. Po tym każda poszła w swoją stronę. Elena wróciła do domu spakować się na wieczorny samolot  a Alison do rezydencji , gdzie musiała porozmawiać z Chuckiem. W myślach analizowała co musi mu powiedzieć. Jednak po chwili stwierdziła, że musi opowiedzieć mu o tym co czuła przez ostatnie kilka tygodni. Po dziesięciu minutach spaceru znalazła się obok rezydencji. Weszła do środka. Tak jak myślała znalazła Chucka w salonie niestety z jego młodszym bratem. Wpatrywali się w wampirzycę. Kobieta spojrzała na nich i powiedziała :
- Co macie takie miny. Ktoś umarł?
- Musimy ci o czymś powiedzieć
Alison trochę się zaniepokoiła. Podeszła do braci po czym powiedziała:
- O co chodzi?
W tym momencie bracia spojrzeli za nią. Alison nie wiedząc o co chodzi odwróciła się i podążyła za wzrokiem wampirów. To co zobaczyła kompletnie zbiło ją z tropu. W wejściu do salonu stała Katherine. Miała na sobie czarną koronkową sukienkę do kolan z dekoltem w kształcie półkola. Do tego czarne dziewięciocentymetrowe szpilki, które eksponowały jej piękne opalone nogi  i tego samego koloru co buty długie kolczyki, które zwisały jej do ramion. Stała tam oparta jedną ręką o framugę drzwi i z uśmiechem na ustach powiedziała:
-Witaj córeczko.
Alison stała i patrzała w kobietę nic nie mówiąc. Minę miała poważną. Odwróciła się do braci. Wskazując jedną ręką wampirzycę krzyknęła :
- To jakiś żart prawda? Powiedźcie, ze tak.
Chuck i Din nie odpowiedzieli, bo Katherine podeszłą bliżej i powiedziała do nich:
- Mówiłam, że się za mną stęskniła. A teraz koniec żartów. Alison musimy porozmawiać na osobności- mówiąc to spojrzała na Salvatorów.
- Nie ma mowy- wykrzyczeli wstając, po czym młodszy dodał:
- Nie zostawimy jej z tobą samej.
- Wiesz, że klątwa została zdjęta?
- Oczywiście ,nie ryzykowałabym, ze podczas rozmowy przebijesz siebie kołkiem, z powodu twoich załamań nerwowych a przy tym ja umrę.
- Dam sobie radę. Idźcie.
-Ale…- zaczął Chuck.
- Jakby coś dam sobie z nią radę. A pozatym będziecie w pobliżu na dworze. Idźcie!
Tak jak powiedziała tak zrobili. Gdy znaleźli się za drzwiami Katherine krzyknęła „dalej”. Nie posłuchali jej, więc powiedziała, wiedząc, że ją usłyszą „idźcie do lasku, bo jeśli nie to nie będę taka spokojna”. Kierując się  w stronę, którą wskazała im wampirzyca Chuck powiedział do brata „będziemy jej słuchać?” Na co Katherine  „słyszałam Chuck” .
-Ok. Zostałyśmy same. Już nas nie będą słyszeć. Czego chcesz?
Na te słowa matka podeszła do dziewiętnastowiecznej komody , z której wyjęła zieloną teczkę. Następnie powiedziała:
- Słyszałam co ostatnio się u was działo. Elena bardzo mnie zaskoczyła. Myślałam, że jest słaba a tu proszę.
Następnie podała teczkę córce mówiąc, żeby ją przejrzała . Zanim to zrobiła Katherine powiedziała:
-  Z teczek od Tylera dowiedziałaś się tylko, kto jest twoją prawdziwą matką , i że ojciec jest nieznany. Wiesz już zapewne, że Chuck jest odpowiedzialny za śmierć twoich rodziców a Klaus za twoją przemianę. Z tej teczki dowiesz się jeszcze więcej.
Wampirzyca usiadła. Spojrzała się na Katherine, po czym zajrzała do zielonej teczki, w której znajdowały się dokumenty. Przewracała każdą kartkę po kolei analizując każdą informację zawartą w teczce. Nic z tego nie rozumiała. Znów spojrzała się na swoją matkę, która stała obok okna i spoglądała na swój wampirzy pierścień odpowiedzialny za słońce. W końcu powiedziała :
- Nic z tego nie rozumiem.- Po czym matka odwróciła się i zaczęła opowiadać:
- Gdy byłaś mała miałaś bardzo dobrą odporność. Nigdy nie chorowałaś.
Młodsza wampirzyca sięgnęła wspomnieniami do przeszłości i okazało się, że matka mówiła prawdę. Nigdy nie była chora. Nigdy nie była nawet przeziębiona. Nie wiedziała jak to mieć dreszcze podczas grypy. Wyrywając się ze spojrzeń spojrzała na kobietę, która zorientowawszy, że może kontynuować tak też zrobiła.
- Gdy Klaus dał ci swoją krew a potem zabił nastąpiła przemiana jak u każdego wampira. Jednak do czasu. W pewnym momencie proces się zatrzymał. Twoje ludzkie DNA odpychały DNA wampirze. Dlatego przez kilka lat byłaś człowiekiem. To przez twoją odporność.
- Zaś pierwszy raz zachorowałam i moja DNA przepuściło komórki wampirze.- dokończyła córka wszystko zrozumiawszy. Katherine odczekała chwilę, by wampirzyca mogła dojść do siebie. Po chwili Alison zadała kolejne pytanie:
- Skąd to wszystko wiesz? Skąd masz to?- powiedziała wskazując na dokumenty trzymane przez nią w rękach.
-Gdy byłam tu ostatnim razem pobrałam twoje odciski z kilku twoich rzeczy i wzięłam z twoje szczotki  włosy. A potem pojechałam zrobić badania u ludzi, którzy mieli u mnie dług. Zaś dowiedziałam się, że dołączyła do was Bree, która zdjęła więź łączącą nas. Gdybym nie zapoznała jej z Tylerem pewnie jeszcze by nas łączyła.
-Dlaczego?
Katherine zrobiła zdezorientowaną minę na co usłyszała:
- Dlaczego dowiedziałaś się tego wszystkiego ?I nie mów mi, że byłaś ciekawa, bo w to nie uwierzę.
- Mogłabym powiedzieć ,że wampiry się zmieniają, ale chyba sama w to nie wierzę, więc odpowiem, że byłam ci to winna za to, że tak wygląda twoje życie.
Powiedziawszy to chciała odejść, ale na chwilę się zatrzymała, bo usłyszała głos córki „Katherine dziękuję”. Potem odeszła do swojej sypialni, którą zajmowała ostatnim razem. W tym samym momencie do rezydencji wrócili bracia oraz Tyler, Bree i Blair. Tyler i Bree nie słyszeli rozmowy wampirzyc, gdyż nie mają rozwiniętych zmysłów, dlatego też wcześniej wszystko im opowiedzieli. Alison nadal siedziała trzymając te dokumenty. Była zaskoczona i zszokowana a jednocześnie poczuła jakby małą ulgę w sercu, bo przez całe swoje wampirze życie szukała, dlaczego tak się z nią stało i dostała odpowiedzi.
- Więc odporność tak?- zapytała Blair po czym Chuck wtrącił swoje:
- Jak można nigdy nie chorowałaś na grypę albo nawet na przeziębienie ?
Każdy wybuchnął śmiechem. Postanowili uczcić dzisiejszy dzień. Poszli do baru. Wszyscy oprócz Alison, która  powiedziała, że niedługo do niech dołączy. W tym czasie poszła na górę. Skierowała się w stronę sypialni Katherine. Zapukała po czym usłyszawszy, aby weszła tak zrobiła. Mieszkała w tym domu tak długo a nigdy nie była w tym pokoju. W stylu był podobny do sypialni Chucka. Też panowały ciemne barwy. Łóżko jednak było z baldachimem. Pościel wykonana była z czarnego aksamitu. Obok łóżka stał stolik nocny, na którym stała nowoczesna biała lampka. Na białym suficie wisiał ogromny żyrandol. Wyglądał jakby wykonany był z prawdziwych kryształów. Może był. Gdy wchodziło się do pomieszczenia wzrok przykuwała ogromne rozsuwane drzwi pokryte czarnymi ozdobnymi płytkami, które okazały się wejściem do garderoby. Obok niej była łazienka.  Ta sypialnia jako jedyna miała kominek. Wampirzyca akurat rozpalała ogień i powiedziała:
- Uwielbiam ogień. Pamiętam ja godzinami przesiadywałam przy kominku z Chuckiem lub Dinem albo….
- Klusem lub Elijahą- dokończyła Alison na co starsza wampirzyca spojrzawszy ze zdziwieniem powiedziała:
-Wiesz.- powiedziała sama do siebie
- Cieszę się, że po urodzeniu oddałaś mnie, ale mimo tego muszę zapytać dlaczego to zrobiłaś.
-Dlaczego  chcesz to wiedzieć?
- Bo może pomyliłam się co do ciebie? Może jest w tobie choć trochę dobra?
- Mówiłam ci wampiry się nie zmieniają.
-Możesz w to nie wierzyć, ale ja wierzę.
Zapadła cisza. Alison postanowiła wyjść, bo wiedziała, że i tak niczego się nie dowie. Otworzyła drzwi, gdy nagle Katherine powiedziała:
- Gdy urodziłam cię mój ojciec mnie wyklął. Były inne czasy. Kazał wynosić mi się z domu wraz z dzieckiem. Mama tego nie chciała, ale nie przeciwstawiła się ojcu. Błąkałam się kilka dni z niemowlakiem. Nie miałam dać ci niczego do jedzenia. Pewnego dnia zobaczyłam w pewnym domu przez okno kobietę i mężczyznę. Kochali się bardzo. Nie mieli dziecka. Wiedziałam, ze się tobą będą lepiej opiekować ode mnie. Myślałam, że się nigdy więcej nie zobaczymy a pewnego razu spotkałam cię w Georgie z Garedem. Wiedziałam, ze to ty.
- Nie szukałaś mnie?
- Stałam się wampirem. A my często nie dopuszczamy do siebie uczuć.
-Skąd wiedziałaś o mojej przemianie ?
- Od Gareda.
- On wiedział o przyczynach mojej przemiany?
- Nie wiem, dlaczego miałby wiedzieć?
- W chwili śmierci powiedział, że wie. Powiedział, że będę żyła w niepewności do końca.
- Cały on.
Nastała przez chwilę cisza. Słychać tylko było dźwięk palącego się drewna. Wampirzycy stały w tym samym miejscu nie ruszając się wcale. Patrzyły sobie prosto w oczy:
- Gdybym mogła podjąć decyzję jeszcze raz nie zmieniłabym jej. Oddałabym cię znów pod ich opiekę.
Alison znów się odwróciła i miała wyjść, ale Katherine ją zatrzymała:
- To, że powiedziałam ci prawdę nie znaczy, że się zmieniłam.
- Jasne. – odpowiedziała uśmiechając się do matki.
Wampirzyca wyszła z rezydencji zostawiając Katherine samą. Wsiadła do samochodu. W jej głowie kłębiły się w masowej ilości myśli. Po Kiku sekundach przekręciła kluczyk w stacyjce i odjechała. Po jakimś czasie znalazła się w barze, gdzie czekali na nią jej przyjaciele. W barze organizowane było karaoke. Wszyscy dołączyli się do zabawy. Świetnie się razem bawili.

piątek, 20 września 2013

Rozdział 38

Ciąg dalszy poprzedniego rozdziału.....
     Bree pojechała do parku. Była już godzina 22, więc zrobiło się ciemno. Siedziała przez chwilę w samochodzie.Nagle zauważyła wychodzącą postać . Wiedziała, że nie powinna tego robić. Nie powinna tutaj przyjeżdżać. Postać zatrzymała się kilka metrów przed samochodem. Światła reflektorów i  lamp ulicznych padały na nią. Jednak nie było widać jej twarzy, gdyż miała na sobie czarną bluzkę z kapturem . Czarownica wyłączyła światła samochodu po czym z niego wyszła, cicho zamykając drzwi za sobą. Wolnym krokiem podeszła do postaci. Po paru sekundach stał naprzeciwko siebie.

Popatrzyły sobie prosto w oczy. Postać nadal miała na sobie kaptur. Ciszę panującą przerwała Bree:
- Nie powinnam w ogólne tu przychodzić. Czego chcesz?
- Wiem, że zraniłam każdego, ale….- Elenie załamał się głos. Wzięła głęboki wdech i kontynuowała:
- Żałuję wszystkiego co zrobiłam. Naprawdę.
- Myślisz, że ci uwierzę?
- Nie musisz- powiedziała- Wiem, że po tym wszystkim nie mam prawa prosić nikogo o nic, ale chcę, żebyś wymazała mnie z pamięci i serc Dina i Chucka. Niedługo wyjeżdżam do New Yorku. Chce, aby zapomnieli o mnie i żeby przestali mnie kochać- ciągnęła dalej płacząc:
- Chcę, aby pamiętali mnie jako osobę, z którą nie mieli nic wspólnego. Z którą widzieli się kilka razy na mieście i  nic więcej.
- Po tym wszystkim co zrobiłaś chcesz, aby pamiętali cię jako dobrą  osobę?- krzyknęła Bree.
- Nie robię tego dla siebie. Ja zawsze będę pamiętać o tym jak postąpiłam. Chcę, aby oni mogli zacząć od nowa , bez bólu, bez złych wspomnień.
-Dobrze. Zrobię to. Ale nie dla ciebie tylko dla nich. Ale jesteś tego pewna?
W tym momencie przed oczami dziewczyny stanęła scena przed kilku godzin. Poszła porozmawiać z Chuckiem. Znaleźli się w salonie. Elena wszystko opowiedziała swojemu chłopakowi. Dlaczego to zrobiła i co wtedy czuła. Chuck wysłuchał jej po czym powiedział:
- Nie możemy być już razem. Przykro mi.
- Dlaczego ?
- Nie jesteś już osobą, w której się zakochałem. Choć cieszę się, że żałujesz tego co zrobiłaś. Musisz już stąd wyjść.
- Ale ja cię kocham.
- Ja ciebie też kocham, ale to nic nie zmienia.
Elena otrzeźwiała ze wspomnienia i zapłakana odpowiedziała :
- Tak. Jestem pewna.
- Niedługo będą pamiętać cię jako przypadkowo spotkaną dziewczynę na ulicy i szkolną koleżankę. – powiedziawszy to odwróciła się i poszła do samochodu. Nie zgasiła wszedłem silnika tylko po to, aby ogrzewanie działało. Ruszyła w stronę rezydencji rozmyślając , czy dobrze postąpiła godząc się na to.         Następnego dnia Bree w salonie szukała w  księdze czarów odpowiedniego zaklęcia. Po dwudziestu minutach odnalazła je. Nagle ktoś wszedł do rezydencji, więc zamknęła księgę oznaczając odpowiednią zakładką i odłożyła na stolik. W tym momencie weszła Alison. W ręku  trzymała torbę. Położyła ją na dywanie po czym przywitała się z czarownicą:
- Gdzie byłaś?- spytała Bree
- Byłam u Tylera po moje rzeczy. Była u niego Blair. Chyba im trochę przeszkodziłam. – Ostatnie zdanie wypowiedziała chichocząc. Bree poszła na górę. Alison chciała naać sobie alkoholu. Podeszła do stolika. Już miała wlać zawartość do kieliszka, gdy odłożyła butelkę i skierowała się do szafki obok okna. Otworzyła ją i wyciągnęła z niej Wisky z 1892- cenny skarb Chucka. ‘’A co mi tam, najwyżej mnie zabije’’ pomyślała wampirzyca po czym nalała alkoholu do kieliszka i usiadła na kanapie.
- Ach nie ma to jak w domu- wyszeptała po czym zauważyła na stoliku księgę. Wstała i skierowała się do książki. ‘’ Czary się odprawiło’’ powiedziała na głos. Otworzyła na zaznaczonym miejscu i przeczytała nagłówek ‘’ Jak wyczyścić komuś pewne zdarzenie lub osobę z pamięci. PS. Działa na istoty nadprzyrodzone. W tym momencie do salonu wróciła czarownica. Zobaczyła Alison stojącą nad otwartą księgą i lekko przerażona reakcji przyjaciółki powiedziała:
- Wszystko ci  wytłumaczę.
Bree opowiedziała wszystko Alison. Począwszy od smsa Eleny a skończywszy na szukaniu zaklęcia. Czarownica przez chwilę wpatrywała się w dziewczynę siedzącą naprzeciwko i czekała na reakcję:
- Mogłaś mi powiedzieć wcześniej. Nie będę cię osądzać. Myślę, że wiesz co robisz. Jeśli to ma im pomóc zacząć od nowa to nie mam nic przeciwko.
- Uhhh kamień spadł mi z serca. Jeśli chcesz mogę….
- Użyć tego na mnie?- dokończyła wampirzyca po czym dopowiedziała :
-Nie. Nie chcę czuć pustki w sercu i nie wiedzieć czym jest spowodowana. Moje uczucia do Chucka przyprawiają mi ból, ale wolę cierpieć z miłości niż czuć nic.
- Będę musiała rzucić malutkie zaklęcie na pozostałych, aby nigdy nie wspomnieli o Elenie, bo to może złamać czar.
- Oł na mnie nie musisz. Nie wspomnę przy nich ani słowem o niej.
- Podziwiam cię wiesz?- powiedziała do przyjaciółki
- Mnie? Za co?- zapytała wampirzyca
- Przeszłaś w życiu tak wiele a nadal masz siłę walczyć. Walczyć z Klausem i z samą sobą.
- Nie udałoby mi się to bez mojej rodziny.
       Kilka godzin później Chuck siedział z salonie, gdy nagle zadzwonił telefon. Wampir odebrał i odezwał się piękny głos jak aksamit. Był płynny i monotonny.
- Din?- nie czekała na odpowiedź tylko ciągnęła.:
- Jest Bree?
- Nie ma. Coś przekazać? – odpowiedział prawdę, ale nie chciało mu się tłumaczyć, że nie jest swoim młodszym bratem.
- Nie mogę na nią czekać. Posłuchaj mnie uważnie, bo to bardzo ważne. Jeśli Bree dokona rytuału na ziemi w Salem, gdzie zginęło 100 czarownic ona umrze. Musisz jej to przekazać.
Chuck nie zdążył nic odpowiedzieć, bo czarownica rozłączyła się. Zaczął wołać Dina, który czytał w swojej sypialni. ‘’Din, Din’. Po kilku sekundach znalazł się na dole. Po minie Chucka wiedział, że stało się co złego. Wampir opowiedział wszystko młodszemu bratu .
- Co robimy? Powiemy o tym Alison i pozostałym?
- Musimy porozmawiać z Bree. Dopiero potem zobaczymy. Chuck jeśli to prawda ona nie może tego zrobić.
-A skąd ta kobieta w ogóle cię zna?
- To u niej byłem z Blair i Bree przed tym co się stało Alison.
Zadzwonili do czarownicy, aby wróciła do rezydencji jak najszybciej. Kobieta myślała, że dowiedzieli się o zaklęciu, więc od razu pojechała do domu. Po piętnastu minutach siedziała w salonie. Bracia patrzeli na nią i nie wiedzieli kto ma zacząć i nawet co powiedzieć. Po chwili zaczął Chuck:
- Dzwoniła dziś pewna twoja przyjaciółka.
W tym momencie poczuła ulgę. Wpatrywała się z ciekawością na przyjaciół:
- Powiedziała, że jeśli odprawisz rytuał to umrzesz- dokończył Din.
Kobieta nic nie powiedziała. Wpatrywała się w dywan. Do starszego brata dotarło w końcu:
-Wiedziałaś? Cały czas wiedziałaś?
- Posłuchajcie mnie. Nie możecie o tym powiedzieć nikomu zwłaszcza Ali rozumiecie?
- Masz zamiar odprawić rytuał?
- Tylko to gwarantuje, że Klaus umrze.
- Alison ci tego nie daruje.
-Wiem, dlatego nie możecie jej powiedzieć. Gdyby się dowiedziała nie pozwoliłaby mi tego zrobić. A ktoś musi pokonać Klausa. On nie może krzywdzić Ali.
W tym akurat się bracia zgadzali. Wiedzieli, że musi być koniec pierwotnego wampira ,ale wiedzieli też, że stracą przez to członka rodziny.
- Nic nikomu nie powiemy- powiedział Chuck
- Dziękuję.

sobota, 14 września 2013

Rozdział 37

Wampirzyca obudziła się o 5 rano. Nie mogła spać. Poszła do łazienki, gdzie wzięła długą kąpiel. Następnie ubrała się w czarne rurki i białą bokserkę a na nią założyła niebieską marynarkę. Do tego wybrała czarne szpilki. Następnie poszła do kuchni, gdzie wypiła torebkę krwi. Była smaczna. Smakowała inaczej niż inne dotychczas. 0 RH+- bardzo rzadko spotykana – pomyślała wampirzyca. Skończywszy pożywiać się postanowiła zrobić Tylerowi śniadanie. Znała go na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że kocha naleśniki z bananem i czekoladą. Wyjęła wszystkie produkty potrzebne do dania i zaczęła pichcić. Po piętnastu minutach wszystko było gotowe na talerzu. Potem zaparzyła kawę w ekspresie. Na lodówce wisiał notes na magnez. Wyrwała z niego kartkę po czym napisała na niej:
„Zrobiłam ci śniadanko. Mam nadzieję, że będzie smakować. Wychodzę. Muszę coś załatwić. Nie martw się. Niedługo wrócę. Smacznego. „
Zostawiła kartkę obok posiłku po czym wyszła zabierając kluczyki z szafki. Wsiadła do auta. Włożyła kluczyk do stacyjki. Miała już odpalić auto, ale poczuła jakby lęk. Odetchnęła głęboko po czym ruszyła w stronę, w którą powinna dawno pojechać. Po piętnastu minutach jazdy znalazła się pod willą Klausa. Wysiadła z auta po czym skierowała się do domu. Zatrzymała się i nacisnęła przycisk, który znajdował się obok drzwi. Znów poczuła takie samo uczucie jak w samochodzie. Nikt nie otwierał, więc spróbowała jeszcze raz. Nikogo nie było w willi. Odwróciła się i już miała wsiąść do samochodu, gdy zobaczyła Elijahe na skraju lasu kilkaset metrów przed willą. Skierowała się w jego stronę. Szła wolnym krokiem. Mogła znaleźć się obok niego w kilka sekund, ale chciała dotrzeć tam jak najpóźniej, gdyż nie wiedziała jak po tym wszystkim może mu spojrzeć prosto w oczy. Po minucie stała już obok niego. Nie mogła nic powiedzieć. Czuła jakby w jej gardle utknęła ogromna kula.
- Nie odbierałaś ani nie odpisywałaś na moje smsy.
-Wiem i przepraszam – wyszeptała z lekką chrypą.
Nastała między nimi chwilowa cisza. Alison w końcu złapała resztki odwagi, która jej pozostała i powiedziała:
- Elijaha ja... przepraszam. Nie powinnam, ale……w końcu znajdzie sposób, żeby zdjąć klątwę i mnie zabije. Wiem, że to nie jest wystarczający powód dlaczego chciałam zabić twojego brata, ale…..
-Przestań- przerwał plątaninę słów wampirzycy.- Rozumiem dlaczego chciałaś to zrobić. Chciałaś ratować przyjaciół. Mój brat nie jest święty. Wręcz przeciwnie, rani ludzi. Ale tak jak ty chcesz chronić swoich bliskich tak ja będę chronił swoich. Więc cokolwiek będzie się działo stanę po jego stronie, ale nie przeciwko tobie Ali. Wiesz sprawiłaś, że zacząłem żyć. Sprawiłaś, że znów widzę sens życia tak jak kiedyś pokazała mi go Katherine, ale go zaś zabrała. Przez chwilę przypominałaś mi ją, ale to był błąd. A wiesz czemu? Bo nie jesteś taka jak twoja matka. Jesteś od niej lepsza. Przepraszam, że dopiero teraz to zauważyłem.
- To już koniec? Połączyła nas przyjaźń …… czy mogę powiedzieć, że miłość?
- Tak masz rację. Ale jest różnica między odpowiednią miłością a wielką- którą czujesz do Chucka a ja do Katherine.
- Co będzie jeśli ……..
-Będę go chronić Ali, bo tylko on mi został, ale pamiętaj nie stanę przeciwko tobie.
Podszedł do niej i ją przytulił. Następnie pocałowali się ostatni raz i ostatni raz spojrzeli sobie głęboko w oczy.
- Idź już- powiedział Elijaha. Alison odeszła kawałek od niego. Odwróciła się i spytała:
- Czy kiedykolwiek będziesz w stanie wypaczyć mi to co się stanie?
-Nie wiemy co się stanie.
       Alison jechała samochodem. Myślała o spotkaniu z Elijahą. Wiedziała, że musi zabić Klausa, gdyż on w końcu skrzywdzi jej rodzinę, ale również wiedziała, że zrani tym samym Elijahe a tego nie chce zrobić. Z rozmyślań wyrwał ją telefon. To była Bree. Kazała jej przyjechać do rezydencji na co dziewczyna odmówiła. Czarownica przekazała, że nikogo nie ma i że musi coś zobaczyć. Więc podjechała pod budynek, w którym kiedyś mieszkała. Gdy stanęła przed domem poczuła dziwne ciepło w sercu. Tak to był jej dom i dobrze o tym wiedziała. Weszła do środka. W salonie zastała Tylera, Bree, Dina, Chucka i Blair. Miała już wyjść, ale zatrzymał ją Tyler:
- Ali wysłuchaj ich proszę.
- Wiemy, że to co zrobiliśmy nie da się wybaczyć, ale chcieliśmy cię przeprosić- zaczął Din.
- Elena od dawna knuła coś i poprawiła z nami relacje. Wiem, ze to nas nie usprawiedliwia. – powiedziała Blair. Poza tym ….-chciała mówić dalej, ale przerwał jej Chuck mówiąc drżącym głosem:
- Gdy cię wtedy znalazłem powinienem od razu ci uwierzyć, ale tego nie zrobiłem. Przepraszam Ali.
Wampirzyca odwróciła się i poszła w stronę drzwi. Nagle wróciła do swoich przyjaciół i patrząc na wszystkich powiedziała:
- Co będziecie tak stać, czy ruszycie swoje dupska, aby mnie przytulić. Każdy podbiegł do niej i to zrobił śmiejąc się przy tym.
- Jak ja uwielbiam niedźwiadki.- powiedział Tyler, który podszedł do Blair i wyszeptał jej :
- Chodź do mnie- po czym ją przytulił i pocałował na co ona :
- Tak bardzo za tobą tęskniłam.
-Dobra koniec tej miłości, bo zaczyna mi się robić niedobrze. Lepiej opowiedzcie mi co mnie ominęło podczas mojej nieobecności.
- Przepraszam, ale my się chyba zmywamy – powiedział Tyler zabierając ze sobą Blair.
-Tylko nie na kanapie w salonie. Jest strasznie niewygodna- wykrzyczała wampirzyca. W tym momencie Bree dostała smsa i powiedział:
- Sorki ja też muszę iść. Mam coś do załatwienia.
- No to zostaliśmy w 3- podsumował Chuck.
-Wy zostajecie, bo ja muszę iść na polowanie- powiedział Din po czym przytulił jeszcze raz Alison, wyszeptał jej do ucha, że cieszy się, że wróciła  i wyszedł.
-Ali ja….
-Nie. Daj spokój. Lepiej nalej mi wina czerwonego.
Po chwili siedzieli razem obok kominka i pili czerwone wino. Alison zaczęła rozmowę:
- Mogę cię o coś spytać?
- Dajesz.
- Ty i Elena to koniec?
- Tak. To znaczy kocham ją, ale nie mogę być już z nią. Ona nie jest już tą osobą , w której się zakochałem.
-Czyli wróci dawny Chuck ?
- Nie. Ona była tylko z kilku powodów, dla których się zmieniłem. To znaczy kiedyś nic mnie nie obchodziło piłem, zabijałem ludzi, jeździłem po całym świecie i uprawiałem seks. Nikt o mnie nie pamiętał. Teraz ludzie się o mnie troszczą. I nie chcę, aby przestali.
-Wiesz co mi się wydaje? Że ten Chuck sprzed kilku miesięcy to tylko przykrywka przed uczuciami. Prawdziwy Chuck to ten, który siedzi przede mną. I lubię go.
- Nie zapytasz jakie są inne powody mojej zmiany ?
-Ok. Więc jakie?- zapytała wampirzyca na co odpowiedział:
- Ty. Byłaś przy mnie cały czas. Pamiętam jak się upiłem, z powodu Eleny a ty powiedziałaś, żebym jej udowodnił, że źle wybrała. Dałaś mi kopa do zmian. A potem na balu  pocałowałaś mnie…..
Alison chcąc odgonić myśli tego pocałunku zażartowała:
- Oj zachowywałeś się jak małe dziecko, gdy byłeś pijany. A poza tym jesteśmy tylko przyjaciółmi Chuck a przyjaciele sobie pomagają zawsze.