piątek, 27 września 2013

Rozdział 39

     Wampirzyca spacerowała w parku. Mijała kobiety prowadzące wózki a w nich śliczne niemowlęta. Nagle zatrzymała się, bo sto metrów od niej stała Elena. Dziewczyna podeszła bliżej i powiedziała:
- Przychodzę w pokoju.
- Czego chcesz?- usłyszała w odpowiedzi
- Chciałam przeprosić za wszystko co zrobiłam. Wiem, że tego nie da się wybaczyć…..
- Masz rację. Nie da się.
- Wiem, że dowiedziałaś się o zaklęciu.
- Jesteś egoistką Eleno. Myślisz tylko o sobie. Toleruję to tylko dlatego, że zależy mi na nich i chcę, aby mogli zacząć od nowa.
-Zapewne słyszałaś również, że wyjeżdżam. Gdy czar zacznie działać mogłabyś być z Chuckiem. On zawsze coś do ciebie czuł. Może ty podarowałabyś mu szczęście.
- Nawet o tym nie myślałam, aby z nim być. Masz rację wiele nas łączy, ale to nie jest miłość z jego strony .-przez chwilę się zawahała a potem dokończyła- Mam prośbę?
- Jasne. Co tylko chcesz.
- Co tylko chcę? Ciekawa propozycja? Chciałabym, abyś skoczyła z mostu, ale nie taka jest moja prośba. Chcę, aby Bree zaczekała jeden dzień z zaklęciem. Muszę porozmawiać z Chuckiem.
- Ok. Wiesz on ma rację, że jesteś najsilniejszą osobą jaką kiedykolwiek spotkał.  – powiedziała to po czym minęła wampirzycę i chciała odejść, ale Alison ją zatrzymała:
- Elena wiem, że nie powinnam tego mówić, ale musisz o tym wiedzieć . Wtedy, gdy jechałaś do rodziców i miałaś wypadek to Din cie wyciągnął z samochodu.
-Dziękuję- odpowiedziała po chwili bardzo zaskoczona. Po tym każda poszła w swoją stronę. Elena wróciła do domu spakować się na wieczorny samolot  a Alison do rezydencji , gdzie musiała porozmawiać z Chuckiem. W myślach analizowała co musi mu powiedzieć. Jednak po chwili stwierdziła, że musi opowiedzieć mu o tym co czuła przez ostatnie kilka tygodni. Po dziesięciu minutach spaceru znalazła się obok rezydencji. Weszła do środka. Tak jak myślała znalazła Chucka w salonie niestety z jego młodszym bratem. Wpatrywali się w wampirzycę. Kobieta spojrzała na nich i powiedziała :
- Co macie takie miny. Ktoś umarł?
- Musimy ci o czymś powiedzieć
Alison trochę się zaniepokoiła. Podeszła do braci po czym powiedziała:
- O co chodzi?
W tym momencie bracia spojrzeli za nią. Alison nie wiedząc o co chodzi odwróciła się i podążyła za wzrokiem wampirów. To co zobaczyła kompletnie zbiło ją z tropu. W wejściu do salonu stała Katherine. Miała na sobie czarną koronkową sukienkę do kolan z dekoltem w kształcie półkola. Do tego czarne dziewięciocentymetrowe szpilki, które eksponowały jej piękne opalone nogi  i tego samego koloru co buty długie kolczyki, które zwisały jej do ramion. Stała tam oparta jedną ręką o framugę drzwi i z uśmiechem na ustach powiedziała:
-Witaj córeczko.
Alison stała i patrzała w kobietę nic nie mówiąc. Minę miała poważną. Odwróciła się do braci. Wskazując jedną ręką wampirzycę krzyknęła :
- To jakiś żart prawda? Powiedźcie, ze tak.
Chuck i Din nie odpowiedzieli, bo Katherine podeszłą bliżej i powiedziała do nich:
- Mówiłam, że się za mną stęskniła. A teraz koniec żartów. Alison musimy porozmawiać na osobności- mówiąc to spojrzała na Salvatorów.
- Nie ma mowy- wykrzyczeli wstając, po czym młodszy dodał:
- Nie zostawimy jej z tobą samej.
- Wiesz, że klątwa została zdjęta?
- Oczywiście ,nie ryzykowałabym, ze podczas rozmowy przebijesz siebie kołkiem, z powodu twoich załamań nerwowych a przy tym ja umrę.
- Dam sobie radę. Idźcie.
-Ale…- zaczął Chuck.
- Jakby coś dam sobie z nią radę. A pozatym będziecie w pobliżu na dworze. Idźcie!
Tak jak powiedziała tak zrobili. Gdy znaleźli się za drzwiami Katherine krzyknęła „dalej”. Nie posłuchali jej, więc powiedziała, wiedząc, że ją usłyszą „idźcie do lasku, bo jeśli nie to nie będę taka spokojna”. Kierując się  w stronę, którą wskazała im wampirzyca Chuck powiedział do brata „będziemy jej słuchać?” Na co Katherine  „słyszałam Chuck” .
-Ok. Zostałyśmy same. Już nas nie będą słyszeć. Czego chcesz?
Na te słowa matka podeszła do dziewiętnastowiecznej komody , z której wyjęła zieloną teczkę. Następnie powiedziała:
- Słyszałam co ostatnio się u was działo. Elena bardzo mnie zaskoczyła. Myślałam, że jest słaba a tu proszę.
Następnie podała teczkę córce mówiąc, żeby ją przejrzała . Zanim to zrobiła Katherine powiedziała:
-  Z teczek od Tylera dowiedziałaś się tylko, kto jest twoją prawdziwą matką , i że ojciec jest nieznany. Wiesz już zapewne, że Chuck jest odpowiedzialny za śmierć twoich rodziców a Klaus za twoją przemianę. Z tej teczki dowiesz się jeszcze więcej.
Wampirzyca usiadła. Spojrzała się na Katherine, po czym zajrzała do zielonej teczki, w której znajdowały się dokumenty. Przewracała każdą kartkę po kolei analizując każdą informację zawartą w teczce. Nic z tego nie rozumiała. Znów spojrzała się na swoją matkę, która stała obok okna i spoglądała na swój wampirzy pierścień odpowiedzialny za słońce. W końcu powiedziała :
- Nic z tego nie rozumiem.- Po czym matka odwróciła się i zaczęła opowiadać:
- Gdy byłaś mała miałaś bardzo dobrą odporność. Nigdy nie chorowałaś.
Młodsza wampirzyca sięgnęła wspomnieniami do przeszłości i okazało się, że matka mówiła prawdę. Nigdy nie była chora. Nigdy nie była nawet przeziębiona. Nie wiedziała jak to mieć dreszcze podczas grypy. Wyrywając się ze spojrzeń spojrzała na kobietę, która zorientowawszy, że może kontynuować tak też zrobiła.
- Gdy Klaus dał ci swoją krew a potem zabił nastąpiła przemiana jak u każdego wampira. Jednak do czasu. W pewnym momencie proces się zatrzymał. Twoje ludzkie DNA odpychały DNA wampirze. Dlatego przez kilka lat byłaś człowiekiem. To przez twoją odporność.
- Zaś pierwszy raz zachorowałam i moja DNA przepuściło komórki wampirze.- dokończyła córka wszystko zrozumiawszy. Katherine odczekała chwilę, by wampirzyca mogła dojść do siebie. Po chwili Alison zadała kolejne pytanie:
- Skąd to wszystko wiesz? Skąd masz to?- powiedziała wskazując na dokumenty trzymane przez nią w rękach.
-Gdy byłam tu ostatnim razem pobrałam twoje odciski z kilku twoich rzeczy i wzięłam z twoje szczotki  włosy. A potem pojechałam zrobić badania u ludzi, którzy mieli u mnie dług. Zaś dowiedziałam się, że dołączyła do was Bree, która zdjęła więź łączącą nas. Gdybym nie zapoznała jej z Tylerem pewnie jeszcze by nas łączyła.
-Dlaczego?
Katherine zrobiła zdezorientowaną minę na co usłyszała:
- Dlaczego dowiedziałaś się tego wszystkiego ?I nie mów mi, że byłaś ciekawa, bo w to nie uwierzę.
- Mogłabym powiedzieć ,że wampiry się zmieniają, ale chyba sama w to nie wierzę, więc odpowiem, że byłam ci to winna za to, że tak wygląda twoje życie.
Powiedziawszy to chciała odejść, ale na chwilę się zatrzymała, bo usłyszała głos córki „Katherine dziękuję”. Potem odeszła do swojej sypialni, którą zajmowała ostatnim razem. W tym samym momencie do rezydencji wrócili bracia oraz Tyler, Bree i Blair. Tyler i Bree nie słyszeli rozmowy wampirzyc, gdyż nie mają rozwiniętych zmysłów, dlatego też wcześniej wszystko im opowiedzieli. Alison nadal siedziała trzymając te dokumenty. Była zaskoczona i zszokowana a jednocześnie poczuła jakby małą ulgę w sercu, bo przez całe swoje wampirze życie szukała, dlaczego tak się z nią stało i dostała odpowiedzi.
- Więc odporność tak?- zapytała Blair po czym Chuck wtrącił swoje:
- Jak można nigdy nie chorowałaś na grypę albo nawet na przeziębienie ?
Każdy wybuchnął śmiechem. Postanowili uczcić dzisiejszy dzień. Poszli do baru. Wszyscy oprócz Alison, która  powiedziała, że niedługo do niech dołączy. W tym czasie poszła na górę. Skierowała się w stronę sypialni Katherine. Zapukała po czym usłyszawszy, aby weszła tak zrobiła. Mieszkała w tym domu tak długo a nigdy nie była w tym pokoju. W stylu był podobny do sypialni Chucka. Też panowały ciemne barwy. Łóżko jednak było z baldachimem. Pościel wykonana była z czarnego aksamitu. Obok łóżka stał stolik nocny, na którym stała nowoczesna biała lampka. Na białym suficie wisiał ogromny żyrandol. Wyglądał jakby wykonany był z prawdziwych kryształów. Może był. Gdy wchodziło się do pomieszczenia wzrok przykuwała ogromne rozsuwane drzwi pokryte czarnymi ozdobnymi płytkami, które okazały się wejściem do garderoby. Obok niej była łazienka.  Ta sypialnia jako jedyna miała kominek. Wampirzyca akurat rozpalała ogień i powiedziała:
- Uwielbiam ogień. Pamiętam ja godzinami przesiadywałam przy kominku z Chuckiem lub Dinem albo….
- Klusem lub Elijahą- dokończyła Alison na co starsza wampirzyca spojrzawszy ze zdziwieniem powiedziała:
-Wiesz.- powiedziała sama do siebie
- Cieszę się, że po urodzeniu oddałaś mnie, ale mimo tego muszę zapytać dlaczego to zrobiłaś.
-Dlaczego  chcesz to wiedzieć?
- Bo może pomyliłam się co do ciebie? Może jest w tobie choć trochę dobra?
- Mówiłam ci wampiry się nie zmieniają.
-Możesz w to nie wierzyć, ale ja wierzę.
Zapadła cisza. Alison postanowiła wyjść, bo wiedziała, że i tak niczego się nie dowie. Otworzyła drzwi, gdy nagle Katherine powiedziała:
- Gdy urodziłam cię mój ojciec mnie wyklął. Były inne czasy. Kazał wynosić mi się z domu wraz z dzieckiem. Mama tego nie chciała, ale nie przeciwstawiła się ojcu. Błąkałam się kilka dni z niemowlakiem. Nie miałam dać ci niczego do jedzenia. Pewnego dnia zobaczyłam w pewnym domu przez okno kobietę i mężczyznę. Kochali się bardzo. Nie mieli dziecka. Wiedziałam, ze się tobą będą lepiej opiekować ode mnie. Myślałam, że się nigdy więcej nie zobaczymy a pewnego razu spotkałam cię w Georgie z Garedem. Wiedziałam, ze to ty.
- Nie szukałaś mnie?
- Stałam się wampirem. A my często nie dopuszczamy do siebie uczuć.
-Skąd wiedziałaś o mojej przemianie ?
- Od Gareda.
- On wiedział o przyczynach mojej przemiany?
- Nie wiem, dlaczego miałby wiedzieć?
- W chwili śmierci powiedział, że wie. Powiedział, że będę żyła w niepewności do końca.
- Cały on.
Nastała przez chwilę cisza. Słychać tylko było dźwięk palącego się drewna. Wampirzycy stały w tym samym miejscu nie ruszając się wcale. Patrzyły sobie prosto w oczy:
- Gdybym mogła podjąć decyzję jeszcze raz nie zmieniłabym jej. Oddałabym cię znów pod ich opiekę.
Alison znów się odwróciła i miała wyjść, ale Katherine ją zatrzymała:
- To, że powiedziałam ci prawdę nie znaczy, że się zmieniłam.
- Jasne. – odpowiedziała uśmiechając się do matki.
Wampirzyca wyszła z rezydencji zostawiając Katherine samą. Wsiadła do samochodu. W jej głowie kłębiły się w masowej ilości myśli. Po Kiku sekundach przekręciła kluczyk w stacyjce i odjechała. Po jakimś czasie znalazła się w barze, gdzie czekali na nią jej przyjaciele. W barze organizowane było karaoke. Wszyscy dołączyli się do zabawy. Świetnie się razem bawili.

4 komentarze:

  1. No, No. Świetne. Myślałam jednak, że Katherine to taka mega zła matka :p życzę dalszej weny. Pozdrawiam Justyna B :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej pomogła jej O.o szok xd rozdział świetny

    OdpowiedzUsuń
  3. Spodobała mi się historia Katheriny. W ogóle rozdział jest wspaniały. Zabrakło mi jednego przecinka, chyba.

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rodział :) Pisz dalej i nie przestawaj ^^

    OdpowiedzUsuń